II Majowy piknik sportowy w Wiączyniu Dolnym już za nami. Pomimo nienajlepszej pogody frekwencja dopisała a zabawa była przednia. Oprócz biegu i marszu na 10km organizatorzy zaplanowali także wręczenie nagród za zimowy cykl Grand Prix Łodzi w Biegach Przełajowych oraz Nordic Walking 2012. Na uczestników biegu czekało na mecie 300 medali oraz nagrody rzeczowe dla najlepszych. Do soboty swój udział w imprezie zadeklarowało blisko trzysta osób, a na miejscu zapisywały się kolejne.
Jako baza biegu posłużyła stadnina Klubu Jeździeckiego Zbyszko w Wiączyniu. Start i meta usytuowane były na skraju pobliskiego lasu. Trasa poprowadzona była w całości drogami leśnymi. Na szczęście wczorajsze deszcze nie rozmoczyły ścieżek i było względnie sucho.
Na początku na trasie było dość ciasno ale po około dwóch kilometrach grupa się rozciągnęła i można było zabrać się za wyprzedzanie. Na trasę wyruszyłem razem z Markiem Millerem z drużyny „Biegam po Łodzi”. Założyliśmy sobie spokojne tempo w okolicach niecałych 5 minut na kilometr, tak by pod koniec trasy móc trochę przyspieszyć i powalczyć o kolejne nieoficjalne życiówki na tym dystansie.
Po początkowym tłoku, szło nam całkiem ładnie, podziwialiśmy okoliczności przyrody i cieszyliśmy się, że w lesie nie pada i nie wieje tak jak na otwartej przestrzeni. Biegło nam się dobrze aż do 7 km, gdzie Marek minimalnie zwolnił. Ja zacząłem liczyć sobie jaki to może czas uda mi się dzisiaj wykręcić. Nie liczyłem na zbyt wiele, gdyż poprzedni wieczór miałem przyjemność spędzić na przyjemnej, spokojnej imprezce (w tym miejscu chciałbym pozdrowić Koleżanki z pracy – Kasię i Anię, a w szczególności Kamilę za spędzenie kilku godzin na dancefloorze), po której miałem przyjemność złapać prawie całe 3 godziny snu 🙂
Jak rozumiecie nie oczekiwałem zbyt wiele po dzisiejszym wyniku. Jednak, po niezwykle skomplikowanych obliczeniach i podpowiedziach mojego telefonu, okazało się, że jest szansa na całkiem niezły wynik, gdyż jakimś cudem biegnę ciągle po około 4:30 – 4:40, czego zupełnie się nie spodziewałem. Jak to mawiają, apetyt rośnie w miarę jedzenia, a że śniadanie zjadłem dość ubogie i wizja posiłku regeneracyjnego składającego się z grillowanej kiełbaski stawała się coraz bardziej kusząca, po 7 kilometrze delikatnie przyspieszyłem.
Na ostatnich kilkuset metrach bawiłem się w sprintera i dzięki temu mogę się pochwalić poprawieniem nieoficjalnego rekordu życiowego o około 3 minuty w stosunku do tego co udało mi się pobiec 3 maja w Radziejowie. Organizatorzy nie podali jeszcze oficjalnych wyników, ale wg mojego zegarka czas netto miałem 46:30. Teraz tak sobie myślę, że może nie trzeba było się obijać na wcześniejszych kilometrach i pobiec je po 4 sekundy szybciej, żeby zejść do magicznej dla mnie do tej pory granicy 45 minut. No nic, za dwa tygodnie uczestniczę w Biegu ulicą Piotrkowską, może wtedy się uda…
Po biegu odbyła się ceremonia wręczenia nagród za zimowe Grand Prix Łodzi – każdy kto wziął udział w czterech biegach otrzymał pamiątkowy medal z wygrawerowanym swoim nazwiskiem. Oprócz tego nagrody otrzymali zwycięzcy w swoich kategoriach oraz zgodnie z zapowiedzią zwycięzca konkursu na najciekawsze przebranie w biegu Ostatkowym.
Wśród mężczyzn najszybciej na mecie zameldował się Marcin Puszewkiewicz (LKS Koluszki), Krzysztof Pietrzyk (LKS Koluszki) oraz Leszek Marcinkiewicz (Biegam po Łodzi).
Najszybszą kobietą tradycyjnie była Monika Kaczmarek (Szakale Bałut), na drugim miejscu przybiegła Sylwia Badowska (Fan-Ran Team Łódź), a na trzecim Katarzyna Chorzewska (Biegam po Łodzi).
Podsumowując, Majowy piknik sportowy w Wiączyniu zorganizowany przez zespół inesSport uważam za bardzo udany, nie mówię tego dlatego, że ładnie poprawiłem swoją życiówkę, ale dlatego, że trasa była przyjemna, prosta oraz dobrze oznakowana i ładna widokowo. Całość imprezy była pomyślana była jako piknik i taka też była jej atmosfera.
Marek Miller także ustanowił nową życiówkę z czasem około 47 minut. Gratulacje!