LCJRun. Tylko u nas przeczytasz, jak było naprawdę!

Piotr Kędzia
Piotr Kędzia - Od Olimpijczyka do Amatora
Reklama

„Malutkie lotnisko, ch*j wie komu potrzebne, ale jest. Ale jeszcze nie aż tak bardzo niepotrzebne jak lotnisko w Gdyni” – mówił o łódzkim porcie lotniczym prezes NBP Marek Belka. Oczywiście, nie miał racji. Łódzkie lotnisko jest potrzebne. Na przykład biegaczom.

Prawdopodobnie prezes Belka miał złych intencji i to, co mówił, było efektem manipulacji. Na przykład mediów. Bo że media kłamią (nie dotyczy jedynego prawdomównego serwisu runningsucks.pl), wiemy wszyscy. A kolejnym na to dowodem może być jedna z relacji z sobotniego Nordea LCJRun.

Medialna propaganda

„Zawodnicy podczas oczekiwania nie mogli narzekać na nudę. Wzorem poprzedniego roku mogli posłuchać m.in. prelekcji olimpijczyka Piotra Kędzi. – To także doskonała okazja, by się spotkać ze znajomymi biegaczami, pośmiać się, powspominać stare czasy czy po prostu wymienić się doświadczeniami. Wszyscy naprawdę byli zadowoleni – mówi Bartłomiej Sobecki”.

To fragment relacji jednej z mainstreamowych gazet (nazwy nie podamy, nie będziemy kłamcom robić reklamy). Być może uwierzylibyśmy, gdybyśmy nie byli na miejscu. Ale byliśmy i wiemy, że TO WSZYSTKO KŁAMSTWO!!!
Jak było naprawdę?

Prelekcja olimpijczyka

Piotr Kędzia
Piotr Kędzia – Od Olimpijczyka do Amatora

Czyli Piotrka Kędzi. Organizator zapomniał powiedzieć, o czym była ta „prelekcja”. Jej tytuł to…. uwaga… „Od olimpijczyka do amatora” Tak, dobrze słyszycie: on mówił, jak z olimpijczyka stać się amatorem . Już pękacie ze śmiechu? Ja pękłem dwa razy i zużyłem z siedem metrów taśmy, żeby się później posklejać.

Piotrek! To mniej więcej tak, jakbyś zrobił prelekcję: „jak przepuścić dziesięć tysi w jedną noc”. Tylko, że to każdy potrafi (a my to nawet w pół godziny byśmy dali radę). Ty mi lepiej powiedz, jak zarobić dziesięć tysi w jedną noc! Albo chociaż zostać olimpijczykiem!

Zresztą na LCJRun Piotrek mógłby mówić i po chińsku, a i tak nie miałoby to żadnego znaczenia. Bo większość uczestników leżała już pokotem pod ścianami (przypomnijmy: „zawodnicy podczas oczekiwania nie mogli narzekać na nudę”), inni snuli się jak zombie po terminalu w poszukiwaniu darmowej kawy.

Choć nie wszyscy polegli: przy prelegencie – wśród przysypiających – wypatrzyłem kilka dziuń. Siedziały jak zahipnotyzowane i wpatrywały się w Piotrka maślanymi oczkami.
– Wiesz chociaż, o czym on mówi? – zagadnąłem jedną.
– Nie wiem. Ale jaki on śliczny! – odpowiedziała.

Spotkać ze znajomymi biegaczami, pośmiać się…

LCJRun biegacze
Zdjęcie nie przedstawia znajomego D-Fence, o któym mowa. Biegacze na zdjęciu grali w karty 🙂

Ledwie przelazłem przez bramki, napatoczył się znajomy. Biega od niedawna, jakąś godzinę dziennie. Z pozostałych 23 godzin pięć-sześć poświęca na sen, jedzenie i pracę a resztę – na opowiadanie całemu światu, jakie to zajebiste jest bieganie, super i w ogóle, jak się wciągnął i w ogóle, że nie wyobraża sobie życia bez biegania i w ogóle… Szło to mniej więcej tak:

„Bojaniezdawałemsobiesprawyjakietocudowne terazjesteminnymczłowiekiem ischudłemizobaczjakwyglądam imniejsiędenerwujęilepiejśpię” – ja w tym czasie znacząco wypinam klatę, żeby zobaczył napis na koszulce – „iostatnioprzebiegłemcałeosiemkilometrównaraz jeszczeroktemuniewyobrażałemsobieżebędęwstanietozrobić” – nadal nie zauważa napisu – „ijakjestjedendzieńżeniemogępobiegaćtojestemrozdrażniony inaniczymsięniemogęskupić” – no żeż kurwa! Inteligentny, wykształcony człowiek, angielski zna i nie kuma, że jak ktoś ma napisane na koszulce „running sucks” to znaczy, że ma w dupie bieganie i nie chce o nim gadać ani tym bardziej słuchać???!!!

Pacnąłbym go, ale za chryję na lotnisku mogliby mnie deportować do Afryki i bym musiał kajakiem do Włoch wracać. A na tej trasie straszny tłok teraz i bilety drogie.

– Sorry, muszę się wylać – przerwałem mu i poszedłem przebijać się przez stado dziuń gapiących się w Piotrka. I blokujących drzwi do kibla. Podniosłem i przestawiłem jedną, nawet nie zauważyła.

Zamknąłem się w kabinie, przekimałem dwie godziny do startu.

Wyniki

O samym biegu LCJRun pisać nie będę, bo nuda. Kilka zdań o wynikach (bo tego nie przeczytacie w kłamliwych, mainstreamowych mediach):

Tomasz Osmulski, Grzegorz Petrusiewicz, Krzysztof Pietrzyk,
Tomasz Osmulski (pokazuje swój nowy puchar), Grzegorz Petrusiewicz, Krzysztof Pietrzyk (zapalony wędkarz)

Pierwszy w LCJRun był Tomek Osmulski (0:15:46). Złośliwi twierdzą, że tak zasuwał, bo zostawił dziewczynę na starcie i bał się, że ktoś się przy niej w międzyczasie zakręci. Ale my nie jesteśmy złośliwi, więc nie będziemy powtarzać plotek.

Drugi na mecie zameldował się Grzegorz Petrusewicz (0:15:56). A trzeci – Krzysiu Pietrzyk (0:15:57). Ten to zapierdziela. O północy biegał w Łodzi po lotnisku, w południe – w Konstantynowie (był drugi), a w międzyczasie zdążył jeszcze ryb na obiad nałapać, obrać i usmażyć. Cieszymy się, że nasz kolega jest taki szybki. Łódzka drogówka też się cieszy.

A Piotrek Kędzia był ósmy, bo dopiero na trzecim kilometrze zdołał odczepić ostatnią dziunię trzymająca go za rękaw.

Jeszcze o paniach: najszybsza w LCJRun okazała się Monika Kaczmarek (0:17:50). Inne laski dziwnie na nią patrzą, bo nie dość że ładna, to jeszcze tak zapierdziela. Ale jak ktoś tak wygląda i tak biega, to może mieć gdzieś to, jak patrzą inne laski.

Druga była Małgorzata Michalak Mattar (chyba się muszę zapisać do tych Szkali Bałut), a trzeciej Karolinie Matusiak uciekłem na ostatnich metrach (Karolina, to nie przed Tobą, to tak sobie biegłem. Może jakaś kawa albo co?).

Monika Kaczmarek
Monika Kaczmarek (po prawej)

To tyle z LCJRun. Na Piotrkowskiej też będziemy.

Lidl buty do bieganiaPS. I jeszcze wyjaśniliśmy sobie z Faddahem sprawę kasy za teksty. Okazało się, że na teksty kasy Faddah nie ma. Nie ma w ogóle kasy na nic, nawet na piwo (już mu nie chcą w osiedlowym na zeszyt dawać, więc próbuje sprzedać swoją renówkę. Nie kupujcie – francuski złom).

Ale powiedział, że jak dalej będę tak fajnie pisał, to mi będzie załatwiał do testów zegarki, buty, wódkę, koleżanki,
takie śmieszne długie skarpety (niemęskie, a fe, niech sam sobie nosi) i inne takie.

Już mi – po pierwszym artykule – załatwił. Takie coś: Doceniam, ale na Piotrkowską założę chyba moje pomarańczowe asicsy. Trochę fajnych dziuń tam będzie – trzeba jakoś wyglądać.
Te założę na jakiś bieg u Sobka. Albo na parkrun.

PS. 2. Jak już o Sobku – opieprzyłem go, że asfalt na lotnisku strasznie twardy. Obiecał, że na przyszły rok zmieni. Bo jeszcze dziś mnie po tym biegu achillesy bolą. Ma ktoś jakieś narkotyki?

Komentarz Faddaha: Oczywiście, że mamy:

so much cocaine

Dla tych co nie zauważyli: Powyższy tekst ma charakter satyryczny 🙂

Reklama

Co myślisz?

Napisane przez Maciej

Reklama
Reklama

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Reklama
Bieg Piotrkowską 2015 trasa

Bieg Piotrkowską 2015 trasa

Ponieważ jesteśmy tak zajebiści studio Pixar stworzyło nawet plakat na nasz wyjazd!

Running Sucks poleca – Szczecinecki Weekend Biegowy