Blisko 11 zawodników ukończyło rozegrany w sobotę 9 listopada bieg Make Run Harder 3. Najszybszym mężczyzną okazał się Faddah, wśród pań organizatorzy zdecydowali się sklasyfikować ex aequo aż trzy biegaczki: Lidię, Annę oraz Dorotę.
Miejsce zbiórki Make Run Harder 3 usytuowane było w okolicy kościoła św. Wojciecha na Chojnach. Miejsca zbiórki zawodnicy udali się na start. Podobnie jak w poprzednich edycjach Make Run Harder, miejsce startu owiane było tajemnicą. Tym w razem był to parking koło pobliskiego centrum handlowego. Po rejestracji wszystkich uczestników biegu, organizatorzy ocenili poprawność strojów sportowych, które utrzymane miały być w stylu tzw. menela. Bezapelacyjnie zwyciężyły w tej kwestii kobiety: Anna oraz Lidia, których ubiór urzekł jury. Szczególną uwagę zwrócono na profesjonalny wózek na zakupy Anny, często używany w tramwajach przy okazji „o jak mi ciężko, muszę usiąść młody człowieku”. Także strój Lidii wywołał ożywioną dyskusję wśród jury, które nagrodziło go za profesjonalnie wykonane plamy smaru oraz błota. Mężczyźni okazali się mniejszą inwencją, dodatkowe punkty zostały przyznane Maciejowi T., który był tym faktem zdziwiony, gdyż na Make Run Harder 3 nie przyszedł przebrany.
O godzinie 17:40 zawodnicy ruszyli na trasę. Pierwszym zadaniem jakie na nie czekało było spożycie przyniesionych przez siebie napojów regeneracyjnych o sile przynajmniej 4,4%. – Jestem pozytywnie zaskoczony – mówił na starcie sędzia techniczny Bartłomiej. – Na poprzednich zawodach mieliśmy Make Run Harder 3 biegacza, który nie potrafił zupełnie się bawić. Spożywał wodę. Wodę! Wyobraża pan to sobie? – mówił wyraźnie wzburzony sędzia. – Na szczęście ten przypadek został szybko napiętnowany i osobę tę spotkał ostracyzm w środowisku biegowym. Teraz w piątki siedzi sam w domu i ogląda powtórki „Mody na sukces” – dodał Bartłomiej.
Po zakończeniu pierwszego nawadniania. Zawodnicy Make Run Harder 3 wylosowali zadanie dodatkowe, które do ostatniej chwili było trzymane przez organizatorów, redakcję RunningSucks.pl, w tajemnicy. – Nie wiedzieliśmy jak zawodnicy zareagują na nasz pomysł. Na szczęście przyjęli to tak jak oczekiwaliśmy: na luzie. Biegacze to specyficzny typ ludzi. Większość z nich to twardziele, którzy lubią stawiać sobie wysokie wymagania i realizować je nie idąc na kompromisy – mówili organizatorzy.
Zadanie dodatkowe polegało na kupieniu w pobliskim CH dwóch produktów. Jednego płynnego, drugiego stałego, tzw. zakąski. – W pierwszej chwili powiedziałam, że ja tam nie wejdę w takim stroju. Tam mogą być jacyś znajomi. Jednak gdy pozostali uczestnicy rzucili się do wykonywania zadania, ja także pobiegłam – opowiadała tuż po biegu Lidia, jedna ze zwyciężczyń. – Przyniosłam w słoiku 1000 groszy, tak jak prosili organizatorzy. Na szczęście miałam też grube drobne – mówiła na mecie Anna. – Biegło się dobrze. Chociaż uważam, że te mendy organizatorzy, wiedzieli gdzie w sklepie znaleźć napój Roger Mocny. To mogło im ułatwić zakupy – dodaje.
Żaden z nas nie wylosował produktów, które wiedzieliśmy gdzie leżą. Tak odpisali nam na maila organizatorzy biegu.
Zgromadzona na mecie publiczność żywiołowo reagowała na zbliżających się zawodników. Największą owację zdobył zwycięzca biegu, przystojny młody człowiek przedstawiający się jako Faddah. – Było ciężko tak biegać z pełnym żołądkiem. Po kilkuset metrach zaczęło mi się odbijać, ale się nie poddałem – mówił z uśmiechem zwycięzca. – Trochę żałuję, że nie było kolejek w markecie. Byłoby dużo zabawniej. Każdy mógłby pokazać jakie ma zdolności interpersonalne w przepychaniu się w kolejce. Niestety okazało się, że kolejki skończyły się godzinę przed naszym biegiem – opowiadał. – No – przytakuje drugi z organizatorów, pochodzący z Bydgoszczy Mist.
O tym, że biegi cyklu Make Run Harder są wyjątkowe może świadczyć też to, że zawodnicy na mecie gratulowali sobie wyników i jeszcze długo po biegu dzielili się wrażeniami dotyczącymi zadania dodatkowego. Lubię takie klimaty – opowiadała odpowiedzialna za pomiar czasu Ineska.
Po zakończeniu części oficjalnej odbyło się tradycyjne afterparty w pobliskim lokalu. – Pizza inferno naprawdę piekła dwa razy – napisał na twisterze sędzia techniczny.