Imię: Łukasz
Ksywka: Mist
Wiek: 28
Wzrost: słuszny
Waga: wciąż zbyt słuszna 😛
Cechy charakterystyczne: potykając się na Kaliskiej mówię „Łódź, kurwa…”, hmmm a może to wszyscy tak robią?
Krótko o mnie:
Imię jak wyżej, oryginalnie z Torunia, od dłuższego czasu w Warszawie. Absolwent Wielkiej Różowej parający się obecnie handlem. W wolnych chwilach śmieję się z Łodzi, biegam, zaczepiam Siberian Husky i próbuje swoich sił w tri. Ot i tyle.
Moje bieganie:
Biegam od bliżej nieokreślonego letniego miesiąca A.D. 2009. Może to był czerwiec, może lipiec. Byłem właśnie w trakcie procesu zdecydowanego zrzucania wagi, gdy przeczytałem cholernie motywujący tekst na stronie akcji Polska Biega. Okazało się, że mój dawny redakcyjny kolega w ramach wyzwania Gazety przebiegł maraton. Podkreślając, że było to dla niego wyzwanie, jednocześnie pisał, że bieganie pomogło mu zrzucić dodatkowe kilogramy i wrócić do formy. „Tego właśnie mi trzeba” – pomyślałem – po czym zaopatrzywszy się w plan autorstwa Wojtka Staszewskiego ruszyłem na trasę.
Co dalej z tym bieganiem:
No cóż. To, co robiłem na początku nie miało wiele wspólnego z bieganiem, ale zapewniało mi z „treningu” na „trening” coraz lepsze samopoczucie i powolny powrót do formy. Wyczytałem wtedy na wielu mądrych portalach, że warto mieć cel. Cel więc wyznaczyłem. Potem zrealizowałem. Postawiłem sobie nowy cel. Znowu zrealizowałem. No i tak turlam się do dziś.
Co jeszcze dalej z tym bieganiem?
W bliższych planach dokopać takiemu jednemu co się strasznie przechwala podczas Półmaratonu w Ciechocinku. W dalszym terminie zaliczyć Norsemana, Swissmana i dostać się na Mistrzostwa Świata w Kona. Ale to wszystko pieśń przyszłości.
Moje życiówki:
5km – 20:39 (VI.2013)
10km – 43:12 (V.2013)
Półmaraton – 1:43:37 (IV.2013)
Maraton – 3:48:52 (IV.2014)
1/4 IM – 2:36:45 (VI.2013)
1/2 IM – 5:23:11 (VIII.2014)
IM – 12:45:08 – (VII.2014)
Epilog
Mój związek z bieganiem nie jest może długi, ale z pewnością pełen namiętności, zwątpień i powrotów oraz nadziei na świetlaną przyszłość. Ponieważ upewniłem się już, że relacja ta trwać będzie na dobre i na złe i nie przerwą jej żadne kartony na mojej drodze wziąłem sobie nawet „ucznia”, z którym to razem prezentujemy Wam tutaj swoje wypociny.