25km to niezły sprawdzian przed maratonem, tak więc wybrałem się na ostatni Puchar Łódź Maraton Dbam o Zdrowie na dystansie 25 kilometrów.
Dzisiaj było od groma śniegu, więc sprawdzian był trudniejszy. Nie odstraszyło to jednak 101 twardzieli, którzy spróbowali swych sił w Pucharze Maratonu Łódzkiego w Arturówku. Ze strony RunningSucks.pl na starcie pojawił się Faddah, któremu Trener polecił pobiec ładnie, tak, żeby nie musiał przeprowadzać z nim rozmowy motywującej za pomocą skarpety wypełnionej drobnymi.
Dodatkową motywacją dla Faddaha był fakt, że transport Faddaha zapowiedział, że jak po 2 godzinach z małym hakiem nie zjawi się na mecie, to ma radzić sobie sam. Bieg jest w Arturówku, Faddah mieszka na południu Łodzi…
Na Puchar Łódź Maraton Dbam o Zdrowie pojechałem zaraz po parkrunie (na którym był dzisiaj Dzień Babeczki – zobaczcie sami na facebooku: w tym miejscu : zalecane jest zalajkowanie!), o dziwo nie gubiąc się po drodze, co jak dla mnie jest sporym osiągnięciem. Po szybkiej rejestracji udałem się na start. Główny kolor dominujący na linii startu to oczywiście pomarańczowy: barwy Maratonu Łódzkiego. Poczułem małą tremę bo wszyscy dookoła wyglądali na twardzieli, którzy 25km robią przed śniadaniem 😉
Po wystrzale startera okazało się, że miałem rację: nie będzie łatwo. Tempo zacne plus kopny śnieg robiły swoje. Udało mi się utrzymać w połowie stawki i wbiłem na wskazane tempo 5:15 na kilometr. Im dalej w las tym więcej śniegu i wężej się stawało. Jak to trafnie zauważył jeden kolega biegacz (przepraszam, ale nie wiem jak masz na imię), ciuchcie zaczęły się wcześnie. Powiem wam tak: wyprzedzanie nie należało do łatwych. Może to i dobrze, bo jak powiedział Rysio Goszczyński po biegu – Dobrze, że tak było bo nie przeszarżowałeś na początku.
Udało mi się wyprzedzić kilka osób i utknąłem za wyjątkowo długim wagonikiem, którego nie miałem jak ruszyć. I tak dobiegliśmy sobie pierwsze okrążenie. Na 5km, było kilkadziesiąt metrów szerszej i w miarę równej nawierzchni, zdziwiłem się dość mocno jak usłyszałem że jestem 31. Tego się nie spodziewałem 🙂
Drugie okrążenie podobne jak pierwsze, z tym wyjątkiem, że zaliczyłem śliczną glebę na jednym z zakrętów. Dobrze, że nie podciąłem uroczej biegaczki, która była tuż za mną. Po szybkim remanencie okazało się, że chyba nie złamałem nadgarstaka, wybiłem barku i skręciłem nogi, więc mogłem zacząć odrabiać straty. Było ciężko. Szczególnie powrót do tempa 4:50 po chwili postoju.
I to właściwie koniec moich przygód na tym biegu. Po 3 kółku spadło mi tempo. Dawno nie biegałem w zawodach więcej niż połówkę i to wyszło od razu tutaj. Udało mi się całość zakończyć z czasem 2:06.50 sekund, co dało mi 20. pozycję na mecie (nie chcę się czepiać, ale jak przebiegałem przez linię mety to byłem 19, sprawa w toku ;)). I teraz kolejny szok (uwaga, będzie lans!): to moja najlepsza pozycja w jakichkolwiek zawodach >= 10km! Ale jedno wam powiem. Nogi mnie bolą 🙂
Ciekawe jak bolą Krzyśka Pietrzyka, który był tak miły i wziął mnie na rozgrzewkę przed biegiem 🙂 Krzysiek wygrał dzisiaj z czasem około 1:43.13. Drugi był Jarek Piechota (1:47.59), a trzeci Tomasz Kunikowski z czasem 1:48.26.
Wśród kobiet tryumfowała Milena Grabska-Grzegoczyk z czasem 2:08.12. Druga linię mety przekroczyła Sylwia Jadczyk (2:12.18), a Magdalena Musiał była trzecia z czasem 2:20.21.