Życiówka w Poznaniu – 6. Poznań Półmaraton

Półmaraton Poznań 2013
Ponieważ nie załapałem się chyba na żadną fotę wrzucam coś co wygląda dobrze :)
Reklama
Półmaraton Poznań 2013
Ponieważ nie załapałem się chyba na żadną fotę wrzucam coś co wygląda dobrze 🙂

Radość, prędkość i Rock & Roll! Tak w trzech słowach mógłbym opisać swój pierwszy start w tym sezonie czyli 6. Połmaraton Poznań. Ale nie skończę ot tak na trzech słowach.Tak dobrze nie będzie 😛

Po ciekawej nocy w hotelu na poznańskiej starówce (gdzie przekonałem się, że jest to bardzo imprezowe miasto) wędrowałem w poszukiwaniu zielonego tramwaju przez wymarłe o tak wczesnej porze miasto. Szybka jazda okraszona biegowymi historiami z każdej strony i na przystanku w pobliżu Malty tramwaj wypluł z siebie 80% ludzi, którzy udali się w tym samym kierunku.

Ostatnie kilka tygodni w publicznej dyskusji dominowała pogoda – w przedbiegowych rozważaniach również. Niby miało być ciepło, słońce nieśmiało wyglądało zza drobnych cumulusów, ale termometr pokazywał wciąż -1. Odważna decyzja – lecę na krótko (większość jednak zdecydowała się na zestaw długi). Krótkie spodenki, długa i krótka koszulka techniczna, czapka z daszkiem i rękawiczki. O dziwo po wyjściu na zewnątrz nie czułem zimna. Słuchawki na uszy i truchtem na start, który znajdował się ok. 1km od mety w pobliżu, której znajdowały się szatnie i depozyty. Potem podwójna rozgrzewka (swoja oraz ze specami od fitnessu) i krew zaczęła krążyć bardziej żwawo.

Chmury zniknęły całkowicie, pełne słońca niebo, temperatura około zera stopni, wiatr znikomy – w takich warunkach odliczaliśmy wspólnie do startu. Chwilę potem ruszyłem ze swojej strefy (gdzieś pomiędzy 1:50, a 1:40) i już po minucie przekroczyłem linię startu. Dałem się oczywiście ponieść tłumowi, bo w sumie dlaczego by nie? Nie biegłem z żadnym konkretnym założeniem, co prawda wiedziałem jak mi idą wybiegania jednak nie miałem pojęcia jak mi pójdzie na trasie. Optymistycznie zakładałem nadrobienie 10 sekund na każdym kilometrze w stosunku do wybiegań, pesymistycznie zaliczenie połówki w tempie wybiegania.

Spojrzałem kontrolnie na zegarek i trochę się przestraszyłem bo chwilami było zdecydowanie za szybko – stłumiłem jednak te zastrzeżenia w stylu Chrisa – Fuck it, najwyżej zdechnę! Postanowiłem nie kontrolować tempa tylko biec komfortowo na plecy osoby, które trzyma dobre dla mnie tempo. I tutaj specjalne podziękowania dla ekipy Night Runners z Poznania – dzięki Waszym wyraźnym koszulkom mogłem sobie śmigać od osoby do osoby. Zapamiętałem co prawda tylko kilka „pleców”, ale na pewno byli tam Kajtek, Dziki, Neer czy Olo – tych, których mijałem szybciej jak dwóch Marcinów nie spamiętałem aż tak dobrze – dzięki za motywowanie do wyprzedzania.

Swoje zamierzenie nie zerkania na Garmina prawie zrealizowałem. Zdarzyło mi się sprawdzić jak trzyma kilometry na 7. i 8. znaczniku, jak również dwa razy sprawdziłem tempo gdy łapała mnie kolka. Poza tym biegłem cały czas na wyczucie na pograniczu kolki wsłuchując się w to, co mówi organizm (a mówił do mnie wiele niecenzuralnych słów). Jedyne spojrzenie na czas w klasycznym stylu zaliczyłem na 18. kilometrze po czym zaskoczony wynikiem zdecydowałem się przyspieszyć – skoro nie padłem dotychczas to przecież nie padnę na ostatnich trzech kilometrach – uspokoiwszy się taką myślą pocisnąłem i zacząłem wyprzedzać co kontynuowałem aż do samej mety. Na wspomnianą metę wpadłem solidnym sprintem zaliczając czas 1:43:37. Nowa życiówka i zaskoczenie samego siebie, bo w sumie nie kalkulowałem ile wyjdzie, ale tego na pewno się nie spodziewałem.

Trochę o organizacji. Malta to świetne miejsce na tą imprezę, fajne otoczenie, dobry dojazd, szatnie i wszystko inne pod ręką. Co prawda rosnąca liczba biegaczy sprawia, że jest tam stosunkowo niewiele miejsca dla kibiców i rodzin. Poza tym kompetentni wolontariusze począwszy od biura zawodów, a skończywszy na szatni – nie mogę nic zarzucić, tylko chwalić. Do tego najlepsze z biegów na tym dystansie rozstawienie stołów jakie spotkałem. Fakt, że w Warszawie (w 2012, bo w tym roku nie biegłem) wyglądało to dobrze i stoły stały na odpowiedniej długości – tutaj jednak do tego stały po obu stronach co owocowało znacznie mniejszym tłokiem przy stolikach. Kilometry oznaczone precyzyjnie, a sama trasa przyjemna – lekko pofalowana, ale bez przesady. Jedyny podbieg, który mógł dać komuś w kość znajdował się, co prawda pod koniec trasy, ale dzięki temu uparte bydlaki jak ja mogły na nim wyprzedzać.

A wracając do mnie to przyznam się od razu, że stosowałem doping. A dokładnie 3 dopingi na raz, więc pewnie stąd taki dobry jak na mnie wynik. Na szczęście to wszystko jest legalne i nie jest żadną tajemnicą. Składniki sukcesu:

1. Dobry humor

2. Brak nastawienia na wynik/bieg bez zegarka

3. Koncentracja i motywacja przed biegiem/Dobra muzyka w trakcie.

Nic z tego nie jest moim wymysłem, a wynikiem czytania przeróżnych mądrych głów zarówno na biegowych jak i triathlonowych portalach. Okazuje się, że to naprawdę działa. Dobrego humoru chyba nie muszę wyjaśniać. Brak nastawienia na wynik sprawia, że znika presja psychiczna na osiągnięcie konkretnego czasu, z czego wynika nie przejmowanie się chwilowym wolniejszym kilometrem czy zadyszką, bo nie mamy parcia na konkretne cyferki. Jeśli do tego dołożymy nie spoglądanie na zegarek to pobiegniemy po prostu tak dobrze jak możemy, bez masakrowania się ponad miarę, gdy nie jesteśmy w dyspozycji lub przeklinania, że poszło za słabo, a mogło mocniej. Trzeci składnik, czyli wyciszenie i koncentracja przed biegiem jest często niedoceniana, a w praktyce daje niesamowite efekty. Chyba triathlonistów nie trzeba przekonywać co do znaczenie psychiki w wyścigach na długich dystansach. Jak się okazuje ta sama zasada działa przy krótszych startach. Ostatni element czyli muzyka też jest oczywisty – dobra muza uskrzydla, a przy dobrym, szybkim, ostrym rocku nie da się biec wolno! Rock on i do zobaczenia na kolejnych trasach!

Reklama

Co myślisz?

Napisane przez Maciej

Reklama
Reklama

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Reklama

III Pabianicki Półmaraton ZHP 2013 – zdjęcia

Łódź Maraton 2013 – zdjęcia – galeria 3